Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

sobota, 12 grudnia 2015

Batalia Mistypaw'a - Rozdział I

        Mistypaw wrócił do Obozu po zmierzchu. Najchętniej zostałby w lesie i zupełnie odgrodzić się od innych. Żył w kłamstwie — całe 15 księżyców okłamywano go, twierdzono, że ojcem jest któryś z samotników. Wmawiano, że poszukiwanie prawdy nie jest dobrym wyjściem. To wszystko — szczęśliwe chwile z matką, zabawy z rodzeństwem, które zaginęło w tajemniczych okolicznościach 10 księżyców temu — było tylko iluzją szczęścia, za którą ukryto poważną, bolesną prawdę.
        Mistypaw przeszedł przez kolczasty krzak jeżyn pozbawiony liści i znalazł się w Obozie. Była to leśna polana otoczona kolczastymi krzewami, a z jednej strony oddzielona od lasu glinianym klifem. Właśnie w tej naturalnej ścianie Mapplestar dzieliła norę z Zastępczynią. Obok dziury Liderek wydłubano również legowisko dla Silverminda, by miał on szybki dostęp do Przywódczyń, ale również odrobinę prywatności. Niedaleko klifu rosły gęste krzewy ostrokrzewu, wysokie i podłużne. Ostre liście zostały usunięte u podstawy, by Medyk — bo było to jego legowisko — i chore koty zdołały bez problemu dostać się do środka. Zaraz przy ostrokrzewie rósł pozawijany niczym wąż wysoki krzak jeżyn. Służył on jako legowisko dla Wojowników. Po drugiej stronie Obozu rosły kolejne krzaki ostrokrzewu, w których kolejno wykonano odpowiednie legowiska — zaczynając od klifu — dla królowych i ich kociąt oraz dla Uczniów. Koniec krzewu zakończony był wysoką skałą, na której zasiadała Mapplestar i zwoływała klanowe zebrania. Na Wysokiej Skale oparty był martwy pień opleciony długimi lianami i przysłonięty gałązkami, by zimne powietrze nie wlatywało do środka — było to legowisko dla Starszyzny.
     Obóz był raczej zabezpieczony przed wszelkimi najazdami nieprzyjaciół — klif powstrzymywał stworzenia przed atakiem ze wschodu, a naturalny mur z krzewów jeżyn i ostrokrzewu zabezpieczał Obóz od pozostałych stron świata. Na dodatek po wodę nie trzeba było wychodzić z lasu, bowiem niewielka sadzawka znajdowała się dokładnie pośrodku Obozu. Doskonałe miejsce, prawda? I zawsze przysłonięte cieniem ogromnych sosen i dębów.
        Mistypaw podszedł do sadzawki i zaczął łapczywie siorbać wodę. Niemiłosierne pragnienie trawiło go od dłuższego czasu, nie miał jednak siły ani wrócić do Obozu, ani znaleźć czegokolwiek w lesie. Nowina o pochodzeniu ojca pozbawiła go sił. Wolał nie wiedzieć. Teraz chciał jedynie o nim zapomnieć i żyć tak, jak robił to wcześniej. Wiedział niestety, pogodził się już z myślą, że nic nie będzie takie samo. Ponadto czuł, że musi o tym komuś powiedzieć, ale Frostbite wyraźnie przestrzegł go przed tym i to bardzo dobitnie. Nie chcę umierać z łap tego szaleńca, pomyślał Mistypaw, ocierając mokry pyszczek łapą. Ruszył w kierunki kolczastego legowiska, w którym nigdy nikt na niego nie czekał. Zawsze spał sam, obserwując, jak Wojownicy jeden po drugim wchodzą do swojego legowiska i śpią razem, dzieląc się nowinami z całego dnia.
       — To co dzisiaj zrobiłeś, Mistypaw? — zapytał sam siebie, hamując napływające do oczu łzy. — A znowu byłem nieudacznikiem.
       — To smutne, Mistypaw — odezwał się nagle znajomy, melodyjny głos, na którego dźwięk Uczeń zawsze reagował dosyć radośnie. Podniósł szybko głowę i dostrzegł stojącą przed wejściem Snaketrail.
       Snaketrail i Mistypaw od samego początku byli dobrymi przyjaciółmi. Młoda kotka widząc starającego się, lecz niestety zbyt słabego by osiągnąć sukces Mistypaw'a, stwierdziła, że musi jakoś mu pomóc. Zaproponowała mu wspólny trening, razem również chodzili na patrole łowieckie. Zbliżyli się do siebie, jak żaden inny kot w Klanie tego nie zrobił. Mówiono, że są oni jak jeden organizm, zgrany, choć podzielony na dwie części — tę porywczą, głupiutką, ale niezwykle silną oraz na tą słabą fizycznie, lecz ogromnie inteligentną. Właśnie tak określano przyjaźń tych dwóch odmiennych od siebie kotów. W pewien sposób dopełniali się, wierzyli w siebie nawzajem, mieli nawet podobne plany. Snaketrail pragnęła zostać Liderem, a Mistypaw udowodnić, że również mógłby zasługiwać na tę pozycję. Obiecał jednak, że na rzecz Snaketrail zrzekłby się tej możliwości, wolałby widzieć swoją przyjaciółkę jako Liderkę, niż siebie zabijającego jej marzenia.
         — Mogę wejść? — zapytała z uśmiechem.
         — Jeszcze się pytasz? Chodź! — pierwszy raz tego dnia na pysku Mistypaw'a pojawił się znak szczęścia — szczery, szeroki uśmiech.
Młodsza od niego kotka wpełzła do środka i przylgnęła do niego jak kociak do swojej mamy.
         — Jesteś dla siebie zbyt surowy, Mistypaw. Jeszcze im pokażesz, że zasługujesz na miano Wojownika.
       — Nie zasługuję. Jestem boidudkiem, na dodatek słabym jak nowo narodzone pisklę wyrzucone z gniazda.
        — Kretyn — zaśmiała się serdecznie. — Dziwne, Frostbite jeszcze nie wrócił, a już jest późno. Może nareszcie doigrał się i pozbędziemy się tego dziwaka.
         — Nie mów tak.
        — Nikt nie chce go w Klanie. Już wolą Fallingstone'a. Ja zresztą też. Dla mnie to co robi Frostbite jest chore. Nie dziwi cię, skąd bierze tyle ofiary?
        — Już nie — odpowiedział krótko. Wiedział bowiem, że kotka zainteresuje się słowem „już” i zapyta, dlaczego. Wtedy Mistypaw wszystko jej wyśpiewa, ściągając z siebie ogromny ciężar tej tajemnicy.
         — Jak to już nie?
         — Obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz, przynajmniej na razie.
         — Zależy czy to ważne, czy nie.
        — Ważne. Można by nawet powiedzieć, że potwornie ważne i zmieniające wszystko. Ale nie można o tym nikomu powiedzieć póki co!
         — Skoro tak twierdzisz, to mów, o co chodzi.
       Mistypaw opowiedział Snakestrail o wszystkim, czego się dowiedział z rozmowy kocurów. Powiedział o swoim pokrewieństwie z kotem z Klanu Pnączy, o tym, że ojcem Frostbite'a jest Thornpelt, że w polowaniu pomaga mu szantażowany Antleg. Powiedział jej o wszystkim.
        — No to się porobiło.
     — No nie? Na razie zachowajmy to w tajemnicy. Nie możesz o tym nikomu powiedzieć, nawet Mapplestar. Nie chciałbym być przyczyną wojny pomiędzy Klanami.
        — Nie rozpętałaby się wojna pomiędzy nami, a wojna twoja i Frostbite'a.
        — Aleś mnie pocieszyła, naprawdę! — prychnął. — Jeszcze gorzej. Boję się tego szaleńca. Jest chory na umyśle.
        — A gdybyś porozmawiał z Silvermind'em? On na pewno by coś doradzi!
        — Nie wiem, prześpię się z tym i zobaczymy.
Nagle przed wejściem do legowiska Uczniów pojawiła się para białych nóg.
     — Snaketrail, czemu jeszcze nie śpisz razem z innymi Wojownikami? Chodź już — powiedział Rivercloud i obrócił się w stronę swojego legowiska, gdzie smacznie spali już wszyscy Wojownicy, oprócz wspomnianego wcześniej Frostbite'a.
      — Mogę dzisiaj spać z Mistypaw'em? — wypaliła nagle, co zdziwiło nie tylko Ucznia, ale również Raincloud'a. Spojrzał przez ramię na swoją dawną podopieczną i przyjrzał się bacznie jej błagalnemu spojrzeniu. Westchnął cicho, po czym szybko skinął głową.
        — Dziękuję, staruszku! — zachichotała. — Przyda ci się dzisiaj towarzystwo, prawda? — zwróciła się do Mistypaw'a.
        — Cóż, czemu nie? Humor mi się poprawi przynajmniej. Chodźmy już spać, oczy mi się same zamykają.
       Snaketrail kiwnęła głową, kładąc ją na wyciągniętych przed sobą łapach. Mistypaw zapadł w głęboki sen praktycznie natychmiast, Snaketrail czuła natomiast dziwne uczucie niepokoju. Jakby coś zmierzało w ich kierunku, a jej zadaniem była ochrona Obozu. Ponadto wiedziała, że Mapplestar z jakiegoś powodu nie wystawiła żadnego Wojownika na nocną wartę, co wydało się młodej kotce bardzo dziwne. Więc zamiast zamknąć oczy i wypocząć po ciężkim dniu, postanowiła czuwać tak długo, ile zdoła wytrzymać.
       Nie czekała długo na odpowiedzi. Wyszły one spomiędzy jeżynowych krzewów. Z zarośli wyczołgał się puszysty Lider Klanu Pnączy i bez wahania skierował się w stronę nory Mapplestar. Przemknął przez całą polanę niczym cień. Snaketrail obserwowała go uważnie, nie spuszczała z oczu.
       — Witaj Treestar. Wejdź — odezwał się głos Przywódczyni i kocur wszedł do legowiska Liderki.
      Młoda Wojowniczka automatycznie wstała i wydostała się spod ostrokrzewu. Bez wahania podkradła się do nory i zaczęła podsłuchiwać, próbując ustalić, kto jest w środku oprócz dwóch Liderów. Miała bowiem wrażenie, że czuje jeszcze kilka innych woni.
      — Mapplestar, miałaś ten sam sen, prawda? Tak myślałem. Więc sprawa jest poważna. Jeśli faktycznie Gwiezdny Klan spowodował przypieczętowanie przepowiedni, jesteśmy w ogromnym niebezpieczeństwie, ale żaden z naszych kotów nie może się o tym dowiedzieć, rozumiemy się?
     — Wybaczcie, ale uważam, że powinni wiedzieć — zaprotestowała Birdflight, której głos Snaketrail rozpoznała od razu.
      — To niebezpieczne. Oszaleją ze strachu. Wystarczy, że poznali przepowiednię, nikt nie musi wiedzieć, że ona zaczyna się spełniać.
     Snaketrail poczuła dziwne ukłucie bólu gdzieś w pobliżu serca. Przepowiednia... spełnia się? To znaczy, że Gwiezdny Klan jest zagrożony? To niemożliwie!, pomyślała przerażony wizją zniknięcie gwiazd z nieba. Tylko one dawały nadzieję i bezpieczeństwo Klanom. Jeśli by zniknęły, kto zapanowałby nad ciemnością Ciemnego Lasu?!
      — Dobrze wiemy, że Mgła pokona Cierń. Trzeba ustalić, kto lub co kryje się pod tą nazwą.
      — To proste. Oczywiste, że chodzi o Mistypaw'a — odezwał się czwarty głos należący do Silverminda.
      — Rozmawialiśmy o tym. Ten kot się nie nadaje. Nawet po całym życiu ćwiczenia nie zdołałby pokonać normalnego Wojownika, a co dopiero pełnego nienawiści kota z Cimenego Lasu! Wysłanie go na tak poważną misję byłoby wyrokiem śmierci — zaprotestował Treestar.
      — Jako jedyny nie wierzysz w niego — zaprotestował srebrny kot.
      — Nie tylko ja! Wszystkie koty w niego wątpią, a Wolfsong nie pozwala ci Mapplestar nadać mu imienia Wojownika. Jest słaby i żałosny. Boi się wszystkiego! To nie jest materiał na bohatera.
    — Bohater nie musi być potężny. To co odróżnia bohatera od wszystkich innych szarych istotek to umiejętność zrozumienia przeciwnika i oddzielenia zła od dobra. Oraz upór! Nie poddał się przez te wszystkie księżyce. I nigdy się nie podda, dopóki nie będzie Mistyfallem. Nawet ty to powinieneś wiedzieć, Treestar — głos Silverminda zdawał się być coraz bardziej rozzłoszczony.
      — Dlaczego tak uparcie twierdzicie, że Mgłą jest ten Uczeń? To może być każdy inny kot!
      — Jak wyjaśnisz fakt, że każdej nocy wokół jego legowiska krąży mgła, którą widzimy tylko my? To znak, Treestar — odezwała się Mapplestar.
      Snaketrail spojrzała na ostrokrzew, pod którym spał Mistypaw. Nie spostrzegła żadnej mgły. Widok był czysty, doskonały.
      — Wracam do swojego Obozu. Zrozumcie, że ten kot nigdy nie będzie zdolny pokonać Thornpelta.
      — Nie musi go pokonać. On ma go powstrzymać — Silvermind uparcie próbował przekonać Treestara do swoich przekonać. Lider miał jego uwagi w poważaniu, bo pozostałam przy swoim.
      — Jeśli chcesz zatrzymać zło, musisz unicestwić jego źródło. Mistypaw nie poradzi sobie. To wszystko, co chcę powiedzieć.
     Snaketrail słysząc obracającego się w kierunku wyjścia Treestara pędem ruszyła w kierunku legowiska Uczniów. Ślizgiem wsunęła się pod krzew i ułożyła obok przyjaciela. Obserwowała jak Treestar przebiega przez Obóz i znika w lesie.
     Chyba pora iść spać, pomyślała, rozglądając się. Zmęczenie dawało się jej we znaki, więc walka z ciężkimi opadającymi powieki okazała się niemożliwa. Zanim jednak zamknęła oczy, spostrzegła na szczycie klifu stojącą ciemną postać. Mogła przysiąc, że patrzyły na nią błyszczące zielone ślepia skanujące jej duszę. Zamrugała szybko i spojrzała w to samo miejsce — postać zniknęła.
     Czy to możliwe, że to był Thornpelt?, nawiedziła ją ta przerażająca myśl. Przecież koty z Ciemnego Lasu od wielu pokoleń nie mają prawa opuszczać Lasu. Złamały barierę?!, strach Snaketrail wzrastał. Muszę o tym powiedzieć Mistypaw'owi. Ale to jutro..., postanowiła sobie i zamknęła oczy. Sen przyszedł zaskakująco szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz