Mistypaw
wrócił do Obozu po zmierzchu. Najchętniej zostałby w lesie i
zupełnie odgrodzić się od innych. Żył w kłamstwie —
całe 15 księżyców okłamywano go, twierdzono, że ojcem jest
któryś z samotników. Wmawiano, że poszukiwanie prawdy nie jest
dobrym wyjściem. To wszystko — szczęśliwe chwile z matką,
zabawy z rodzeństwem, które zaginęło w tajemniczych
okolicznościach 10 księżyców temu — było tylko iluzją
szczęścia, za którą ukryto poważną, bolesną prawdę.
Mistypaw
przeszedł przez kolczasty krzak jeżyn pozbawiony liści i znalazł
się w Obozie. Była to leśna polana otoczona kolczastymi krzewami,
a z jednej strony oddzielona od lasu glinianym klifem. Właśnie w
tej naturalnej ścianie Mapplestar dzieliła norę z Zastępczynią.
Obok dziury Liderek wydłubano również legowisko dla Silverminda,
by miał on szybki dostęp do Przywódczyń, ale również odrobinę
prywatności. Niedaleko klifu rosły gęste krzewy ostrokrzewu,
wysokie i podłużne. Ostre liście zostały usunięte u podstawy, by
Medyk — bo było to jego legowisko — i chore koty zdołały bez
problemu dostać się do środka. Zaraz przy ostrokrzewie rósł
pozawijany niczym wąż wysoki krzak jeżyn. Służył on jako
legowisko dla Wojowników. Po drugiej stronie Obozu rosły kolejne
krzaki ostrokrzewu, w których kolejno wykonano odpowiednie legowiska
— zaczynając od klifu — dla królowych i ich kociąt oraz dla
Uczniów. Koniec krzewu zakończony był wysoką skałą, na której
zasiadała Mapplestar i zwoływała klanowe zebrania. Na Wysokiej
Skale oparty był martwy pień opleciony długimi lianami i
przysłonięty gałązkami, by zimne powietrze nie wlatywało do
środka — było to legowisko dla Starszyzny.
Obóz
był raczej zabezpieczony przed wszelkimi najazdami nieprzyjaciół —
klif powstrzymywał stworzenia przed atakiem ze wschodu, a naturalny
mur z krzewów jeżyn i ostrokrzewu zabezpieczał Obóz od
pozostałych stron świata. Na dodatek po wodę nie trzeba było
wychodzić z lasu, bowiem niewielka sadzawka znajdowała się
dokładnie pośrodku Obozu. Doskonałe miejsce, prawda? I zawsze
przysłonięte cieniem ogromnych sosen i dębów.
Mistypaw
podszedł do sadzawki i zaczął łapczywie siorbać wodę.
Niemiłosierne pragnienie trawiło go od dłuższego czasu, nie miał
jednak siły ani wrócić do Obozu, ani znaleźć czegokolwiek w
lesie. Nowina o pochodzeniu ojca pozbawiła go sił. Wolał nie
wiedzieć. Teraz chciał jedynie o nim zapomnieć i żyć tak, jak
robił to wcześniej. Wiedział niestety, pogodził się już z
myślą, że nic nie będzie takie samo. Ponadto czuł, że musi o
tym komuś powiedzieć, ale Frostbite wyraźnie przestrzegł go przed
tym i to bardzo dobitnie. Nie chcę umierać z łap tego szaleńca,
pomyślał Mistypaw, ocierając mokry pyszczek łapą. Ruszył w
kierunki kolczastego legowiska, w którym nigdy nikt na niego nie
czekał. Zawsze spał sam, obserwując, jak Wojownicy jeden po drugim
wchodzą do swojego legowiska i śpią razem, dzieląc się nowinami
z całego dnia.
—
To co dzisiaj zrobiłeś, Mistypaw? — zapytał sam siebie, hamując
napływające do oczu łzy. — A znowu byłem nieudacznikiem.
—
To smutne, Mistypaw — odezwał się nagle znajomy, melodyjny głos,
na którego dźwięk Uczeń zawsze reagował dosyć radośnie.
Podniósł szybko głowę i dostrzegł stojącą przed wejściem
Snaketrail.
Snaketrail i Mistypaw od samego początku byli dobrymi przyjaciółmi. Młoda kotka widząc starającego się, lecz niestety zbyt słabego by osiągnąć sukces Mistypaw'a, stwierdziła, że musi jakoś mu pomóc. Zaproponowała mu wspólny trening, razem również chodzili na patrole łowieckie. Zbliżyli się do siebie, jak żaden inny kot w Klanie tego nie zrobił. Mówiono, że są oni jak jeden organizm, zgrany, choć podzielony na dwie części — tę porywczą, głupiutką, ale niezwykle silną oraz na tą słabą fizycznie, lecz ogromnie inteligentną. Właśnie tak określano przyjaźń tych dwóch odmiennych od siebie kotów. W pewien sposób dopełniali się, wierzyli w siebie nawzajem, mieli nawet podobne plany. Snaketrail pragnęła zostać Liderem, a Mistypaw udowodnić, że również mógłby zasługiwać na tę pozycję. Obiecał jednak, że na rzecz Snaketrail zrzekłby się tej możliwości, wolałby widzieć swoją przyjaciółkę jako Liderkę, niż siebie zabijającego jej marzenia.
— Mogę wejść? — zapytała z uśmiechem.
—
Jeszcze się pytasz? Chodź! — pierwszy raz tego dnia na pysku
Mistypaw'a pojawił się znak szczęścia — szczery, szeroki
uśmiech.
Młodsza
od niego kotka wpełzła do środka i przylgnęła do niego jak
kociak do swojej mamy.
—
Jesteś dla siebie zbyt surowy, Mistypaw. Jeszcze im pokażesz, że
zasługujesz na miano Wojownika.
—
Nie zasługuję. Jestem boidudkiem, na dodatek słabym jak nowo
narodzone pisklę wyrzucone z gniazda.
—
Kretyn — zaśmiała się serdecznie. — Dziwne, Frostbite jeszcze
nie wrócił, a już jest późno. Może nareszcie doigrał się i
pozbędziemy się tego dziwaka.
—
Nie mów tak.
—
Nikt nie chce go w Klanie. Już wolą Fallingstone'a. Ja zresztą
też. Dla mnie to co robi Frostbite jest chore. Nie dziwi cię, skąd
bierze tyle ofiary?
—
Już nie — odpowiedział krótko. Wiedział bowiem, że kotka
zainteresuje się słowem „już” i zapyta, dlaczego. Wtedy
Mistypaw wszystko jej wyśpiewa, ściągając z siebie ogromny ciężar
tej tajemnicy.
—
Jak to już nie?
—
Obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz, przynajmniej na razie.
—
Zależy czy to ważne, czy nie.
—
Ważne. Można by nawet powiedzieć, że potwornie ważne i
zmieniające wszystko. Ale nie można o tym nikomu powiedzieć póki
co!
—
Skoro tak twierdzisz, to mów, o co chodzi.
Mistypaw
opowiedział Snakestrail o wszystkim, czego się dowiedział z
rozmowy kocurów. Powiedział o swoim pokrewieństwie z kotem z Klanu
Pnączy, o tym, że ojcem Frostbite'a jest Thornpelt, że w polowaniu
pomaga mu szantażowany Antleg. Powiedział jej o wszystkim.
—
No to się porobiło.
— No nie? Na razie zachowajmy to w tajemnicy. Nie możesz o tym nikomu
powiedzieć, nawet Mapplestar. Nie chciałbym być przyczyną wojny
pomiędzy Klanami.
—
Nie rozpętałaby się wojna pomiędzy nami, a wojna twoja i
Frostbite'a.
—
Aleś mnie pocieszyła, naprawdę! — prychnął. — Jeszcze
gorzej. Boję się tego szaleńca. Jest chory na umyśle.
—
A gdybyś porozmawiał z Silvermind'em? On na pewno by coś doradzi!
— Nie
wiem, prześpię się z tym i zobaczymy.
Nagle
przed wejściem do legowiska Uczniów pojawiła się para białych
nóg.
—
Snaketrail, czemu jeszcze nie śpisz razem z innymi Wojownikami?
Chodź już — powiedział Rivercloud i obrócił się w stronę
swojego legowiska, gdzie smacznie spali już wszyscy Wojownicy, oprócz wspomnianego wcześniej Frostbite'a.
—
Mogę dzisiaj spać z Mistypaw'em? — wypaliła nagle, co zdziwiło
nie tylko Ucznia, ale również Raincloud'a. Spojrzał przez ramię
na swoją dawną podopieczną i przyjrzał się bacznie jej
błagalnemu spojrzeniu. Westchnął cicho, po czym szybko skinął
głową.
—
Dziękuję, staruszku! — zachichotała. — Przyda ci się dzisiaj
towarzystwo, prawda? — zwróciła się do Mistypaw'a.
—
Cóż, czemu nie? Humor mi się poprawi przynajmniej. Chodźmy już
spać, oczy mi się same zamykają.
Snaketrail
kiwnęła głową, kładąc ją na wyciągniętych przed sobą
łapach. Mistypaw zapadł w głęboki sen praktycznie natychmiast,
Snaketrail czuła natomiast dziwne uczucie niepokoju. Jakby coś
zmierzało w ich kierunku, a jej zadaniem była ochrona Obozu.
Ponadto wiedziała, że Mapplestar z jakiegoś powodu nie wystawiła
żadnego Wojownika na nocną wartę, co wydało się młodej kotce
bardzo dziwne. Więc zamiast zamknąć oczy i wypocząć po ciężkim
dniu, postanowiła czuwać tak długo, ile zdoła wytrzymać.
Nie
czekała długo na odpowiedzi. Wyszły one spomiędzy jeżynowych
krzewów. Z zarośli wyczołgał się puszysty Lider Klanu Pnączy i
bez wahania skierował się w stronę nory Mapplestar. Przemknął
przez całą polanę niczym cień. Snaketrail obserwowała go
uważnie, nie spuszczała z oczu.
—
Witaj Treestar. Wejdź — odezwał się głos Przywódczyni i kocur
wszedł do legowiska Liderki.
Młoda
Wojowniczka automatycznie wstała i wydostała się spod ostrokrzewu.
Bez wahania podkradła się do nory i zaczęła podsłuchiwać,
próbując ustalić, kto jest w środku oprócz dwóch Liderów.
Miała bowiem wrażenie, że czuje jeszcze kilka innych woni.
—
Mapplestar, miałaś ten sam sen, prawda? Tak myślałem. Więc
sprawa jest poważna. Jeśli faktycznie Gwiezdny Klan spowodował
przypieczętowanie przepowiedni, jesteśmy w ogromnym
niebezpieczeństwie, ale żaden z naszych kotów nie może się o tym
dowiedzieć, rozumiemy się?
—
Wybaczcie, ale uważam, że powinni wiedzieć — zaprotestowała
Birdflight, której głos Snaketrail rozpoznała od razu.
—
To niebezpieczne. Oszaleją ze strachu. Wystarczy, że poznali
przepowiednię, nikt nie musi wiedzieć, że ona zaczyna się
spełniać.
Snaketrail
poczuła dziwne ukłucie bólu gdzieś w pobliżu serca.
Przepowiednia... spełnia się? To znaczy, że Gwiezdny Klan jest
zagrożony? To niemożliwie!, pomyślała przerażony wizją
zniknięcie gwiazd z nieba. Tylko one dawały nadzieję i
bezpieczeństwo Klanom. Jeśli by zniknęły, kto zapanowałby nad
ciemnością Ciemnego Lasu?!
—
Dobrze wiemy, że Mgła pokona Cierń. Trzeba ustalić, kto lub co
kryje się pod tą nazwą.
—
To proste. Oczywiste, że chodzi o Mistypaw'a — odezwał się
czwarty głos należący do Silverminda.
—
Rozmawialiśmy o tym. Ten kot się nie nadaje. Nawet po całym życiu
ćwiczenia nie zdołałby pokonać normalnego Wojownika, a co dopiero
pełnego nienawiści kota z Cimenego Lasu! Wysłanie go na tak
poważną misję byłoby wyrokiem śmierci — zaprotestował
Treestar.
—
Jako jedyny nie wierzysz w niego — zaprotestował srebrny kot.
—
Nie tylko ja! Wszystkie koty w niego wątpią, a Wolfsong nie pozwala
ci Mapplestar nadać mu imienia Wojownika. Jest słaby i żałosny.
Boi się wszystkiego! To nie jest materiał na bohatera.
—
Bohater nie musi być potężny. To co odróżnia bohatera od
wszystkich innych szarych istotek to umiejętność zrozumienia
przeciwnika i oddzielenia zła od dobra. Oraz upór! Nie poddał się
przez te wszystkie księżyce. I nigdy się nie podda, dopóki nie
będzie Mistyfallem. Nawet ty to powinieneś wiedzieć, Treestar —
głos Silverminda zdawał się być coraz bardziej rozzłoszczony.
—
Dlaczego tak uparcie twierdzicie, że Mgłą jest ten Uczeń? To może
być każdy inny kot!
—
Jak wyjaśnisz fakt, że każdej nocy wokół jego legowiska krąży
mgła, którą widzimy tylko my? To znak, Treestar — odezwała się
Mapplestar.
Snaketrail
spojrzała na ostrokrzew, pod którym spał Mistypaw. Nie spostrzegła
żadnej mgły. Widok był czysty, doskonały.
—
Wracam do swojego Obozu. Zrozumcie, że ten kot nigdy nie będzie
zdolny pokonać Thornpelta.
—
Nie musi go pokonać. On ma go powstrzymać — Silvermind uparcie
próbował przekonać Treestara do swoich przekonać. Lider miał
jego uwagi w poważaniu, bo pozostałam przy swoim.
—
Jeśli chcesz zatrzymać zło, musisz unicestwić jego źródło.
Mistypaw nie poradzi sobie. To wszystko, co chcę powiedzieć.
Snaketrail
słysząc obracającego się w kierunku wyjścia Treestara pędem
ruszyła w kierunku legowiska Uczniów. Ślizgiem wsunęła się pod
krzew i ułożyła obok przyjaciela. Obserwowała jak Treestar
przebiega przez Obóz i znika w lesie.
Chyba
pora iść spać, pomyślała, rozglądając się. Zmęczenie dawało
się jej we znaki, więc walka z ciężkimi opadającymi powieki
okazała się niemożliwa. Zanim jednak zamknęła oczy, spostrzegła
na szczycie klifu stojącą ciemną postać. Mogła przysiąc, że
patrzyły na nią błyszczące zielone ślepia skanujące jej duszę.
Zamrugała szybko i spojrzała w to samo miejsce — postać
zniknęła.
Czy
to możliwe, że to był Thornpelt?, nawiedziła ją ta przerażająca
myśl. Przecież koty z Ciemnego Lasu od wielu pokoleń nie mają
prawa opuszczać Lasu. Złamały barierę?!, strach Snaketrail
wzrastał. Muszę o tym powiedzieć Mistypaw'owi. Ale to jutro...,
postanowiła sobie i zamknęła oczy. Sen przyszedł zaskakująco
szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz