Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

czwartek, 17 grudnia 2015

Cloudpaw & Mistypaw - Pod upadłą topolą

Mistypaw.

    Dzień zaczął się zbyt prosto, co niezmiernie martwiło Mistypaw'a. Choć Uczeń nie zdołał złapać zdobyczy poprzedniego dnia, Wolfsong pozwolił go zjeść śniadanie. Skąd tak nagła zmiana? Młody kot nie był pewny, co takiego się wydarzyło. Może Liderka dowiedziała się o strasznych metodach Wojownika i przetrzepała mu skórę? Lecz był jeszcze inny problem - od rana Snaketrail nie pojawiła się w Obozie. Mistypaw czuł jej zapach w swoim legowisku, wiedział, że nie wyszła dawno, ale gdy pytał innych klanowiczów o kotkę, każdy odpowiadał, że nie widział jej. Zmartwiony Uczeń z trudem przełykał pokarm. Musiał jednak jeść.
    - Mistypaw! - usłyszał znajomy głos. Podniósł wzrok znad ofiary i zobaczył zmierzającego w jego kierunku Rainclouda. - Widziałeś Snaketrail? Szukam jej od wschodu słońca, ale nigdzie jej nie znalazłem.
    - Nie widziałem jej - potrząsnął głową.
    - Wybierzesz się ze mną na poszukiwania? Mapplestar się zgodziła. Jeśli chcesz...
    - Ruszajmy! Trzeba ją znaleźć!
    Postanowili wyruszyć natychmiast. Zwołali patrol złożony z Mistypaw'a, Honeyleaf, Tigerhearta i Rainclouda na czele. Biały kot poprowadził grupę w stronę wyjścia z Obozu. Przecisnęli się i weszli prosto do jesiennego pełnego kolorów lasu.
    - Czuję jakieś nieznane zapachy - mruknęła Honeyleaf. Kocury popatrzyły po sobie zdziwieni, dopiero po chwili przypominając sobie, że złota Wojowniczka posiadła znacznie lepszy węch niż jakikolwiek kot w Klanie. - Jeden ciągnie się w górę rzeki, w stronę klifu. Drugi w przeciwnym kierunku. Mam dziwne przeczucie, że tych dwóch intruzów szuka wejścia do Obozu.
    - Więc trzeba ich uprzedzić - wtrącił się Tigerheart, wysuwając pazury, by zaorać nimi ziemię. Cały Tigerheart, wiecznie przygotowany do walki, śmiały, pozbawiony strachu, ale rozważny i nie zabijający ot tak. - Ja bym się rozdzielił na dwie grupy.
    - Idę z tobą! - zawołała Honeyleaf, spoglądając na Mistypaw'a spode łba. Jasnym było, że nie chciała iść z nieudacznikiem na poszukiwanie intruza. Podczas ewentualnego starcia musiałaby radzić sobie sama, bo słaby Uczeń nie zdoła wysunąć pazurów, a już zostanie powalony i zabity. Mistypaw zdawał sobiez tego sprawę doskonale. Poza tym nie żałował, że idzie z nim Raincloud. Zawsze się dogadywali, a biały Wojownik rzadko komentował umiejętności - a może raczej ich brak - Mistypaw'a.
    - Dobrze. Gdy kogoś spotkacie, spróbujcie najpierw porozmawiać. I jeśli będzie to ktoś spokojny, sprowadźcie go do Obozu, żeby zamienił słowo czy dwa z Liderką. Rozumiemy się? - oba koty skinęły głowami i nie czekając na kontynuację wykłady, rzuciły się w górę rzeki, by dopaść najeźdzcę. Wojownik patrzył za nimi przez chwilę dopóki nie zniknęli w zaroślach. - Idziemy.
    Mistypaw'a zdziwiła nagła zmiana tonu głosu Rainclouda. Uczeń poczuł bijącą od Wojownika złość, lodowaty powiew żalu i niekontrolowanego gniewu.
Postanowił więc kroczyć nieco za samcem, nie chcąc narażać się na ewentualne ciosy. Miał bowiem dziwne, ale zaskakująco prawdopodobne wrażenie, że zły humor Wojownika został spowodowany jakimś czynem Ucznia. Mistypaw nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co zrobił, lecz ta myśl nie dawała mu spokoju.
Przerwał rozmyślania, gdy na głowie poczuł uderzenie. Nie pochodziło ono od kogoś, Mistypaw najzwyczajniej w świecie nie spostrzegł, że Raincloud się zatrzymał. Młody kot uderzył więc w jego tylną nogę.
- Wybacz - szepnął, przykucając za krzakiem obok białego kota. - Czy to...?
- Bez wątpienia to woń dawno zapomniana przez większość Wojowników, ale ja ją doskonale pamiętam. To kot z Klanu Wiśni - mięśnie i skóra na pysku kota zmarszczyły się, a skupienie zamigotało w jego oczach.
- Przecież Klan Wiśni odszedł wiele księżyców temu.
- To wcale nie było tak dawno. Gdybyś poszedł na ich dawny teren, wciąż poczułbyś woń na granicach. Tylko co to tu robi? - przyjrzał się uważniej młodemu kotu. Wyglądał bardziej jak...
- To chyba kocica - rzekł Mistypaw.
- Być może. Chodź, trzeba ją zaskoczyć. Na mój znak skaczesz, jasne? - zanim Mistypaw zdążył zadać jakiekolwiek pytanie, Wojownik już zaczął obchodzić polanę na której stała kocica dookoła. Obrał pozycję dokładnie naprzeciwko Mistypaw'a. Spojrzeli sobie w oczy i Raincloud podniósł ogon, po czym szybko go opuścił. Uczeń błyskawicznie wyskoczył z krzaków, lądując obok zaskoczonej białej kotki. Raincloud poszedł w jego ślady. Po chwili młoda samica nie miała już szans na ucieczkę.
- Coś za jedna? - mruknął Raincloud. Wyglądał na naprawdę spiętego, co mu się raczej nie zdarzało. Wojownik ten znany był ze swojego opanowania, rozwagi i umiejętności dyplomatycznych. Potrafił zakończyć każdą walkę zanim się ona nawet rozpocznie, a tym razem jak gdyby chciał wysunąć pazury i wbić się w ciało kotki.
- Nie jestem zagrożeniem - odpowiedziała szybko. Zanim jednak pozwolono jej powiedzieć coś więcej, do uszu kotów dobiegł okropny wrzask. Pisk przepełniony bólem i prośbą o pomoc, a po chwili zastąpił go dźwięk, którego Mistypaw ani Rivercloud nie do końca potrafili opisać. Jakby miauczenie, ale bardziej ptasie.
 - O nie! Flairheart! - zawołała kotka i rzuciła się w stronę, z której dobiegł dźwięk. Bez słów dwaj klanowicze ruszyli za nią. Przedzierali się przez krzaki i wysokie trawy, nie spuszczając z oczu białego ogona przed sobą. Wybiegli na brzeg rzeki i nie dało się ominąć czerwonej mazi zalegającej na kamienistym brzegu. Mistypaw rozejrzał się szybko próbując znaleźć jakichkolwiek wskazówek. Dopiero po chwili dostrzegł siedzącą na drzewie szarą nieznaną mu kotkę oraz Tigerhearta próbującego dosięgnąć ją pazurami. Jako że był samcem, a co za tym idzie, znacznie cięższym osobnikiem od samicy, nie mógł wdrapać się na gałąź, na której zasiadła szara kocica. Spadłby prosto do rzeki.
- Tigerheart! Mówiłem bez walk! - wtrącił się Raincloud, odpychając Wojownika od drzewa.
- To kot z Klanu Wiśni! - syknął Tigerheart widocznie zdenerwowany.
- Wiem, że zabili ci matkę, ale nie możesz atakować tych kocic. Może one są niczemu winne?
- Pochodzą z Klanu Wiśni. To wystarczy, żeby je zabić!
- Zabierzmy je do Mapplestar - podsunął Mistypaw i dopiero po chwili wszyscy na niego spojrzeli, zaskoczeni, że coś takiego jak Mistypaw w ogóle istnieje. Tylko w oczach Flairheart dostrzegł zaciekawienie, spojrzenie białej młodej kotki wciąż było dla niego zagadką, niestety żaden z członków Klanu najwidoczniej nie popierał jego decyzji.
- Ona powinna zdecydować, co z nimi zrobić... może faktycznie nie warto zabierać im żyć? - powiedział cicho, wymijając wzrokiem pyski Wojowników.
- Idziemy - powiedział po dłuższej chwili Raincloud. - Wy też - rzucił do intruzów. Mistypaw poczuł się tak, jakby ktoś zdjął z jego grzbietu ogromną skałę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz